Co u Pana słychać… doktorku?!
/autor: jacek goryński-jaceg/
Jasne światło na końcu czarnej przestrzeni nie było światełkiem w tunelu. Biała plama za prostokątem ściennego otworu rozlewała się w przestrzeń poczekalni. W miarę zbliżania się do tego ziejącego bladym światłem miejsca powietrze wypełniało się poszeptywaniem niewyraźnych głosów. Brzmiało to tak jak stereo w bladym kolorze. Miejsca siedzące, jak to zawsze bywa z takimi miejscami, były już zajęte, tylko pod wieszakiem sterczał samotny ociupinek zapomnianego siedziska. Zwisające okrycia skutecznie ograniczały krzesełkową przestrzeń. Na widok Nowego pomruk cichych głosów na chwilę zamarł. -Jest pan ostatni, usłyszał, za nim jakiekolwiek pytanie w tym oszołomieniu wywołanym kontrastem bieli z czernią, przyszło mu do głowy.
-Dziękuję, powiedział spoglądając po twarzach obecnych. -Zawsze uważałem, że coś ze mną nie tak, ale że jestem ostatni to nie wiedziałem, zażartował.
Cisza zalęgła się jakby trochę gęstsza i odrobinę głębsza. Na twarzach współsiedzących pojawił się grymas, który przy odrobinie dobrej woli odbiorcy tego kiczowatego skrzywienia, mógł oznaczać niewymuszony półuśmiech. Read more